piątek, 5 września 2014

06.How can you be ready for life?

Koniecznie przeczytaj info w notce ;))
-No chyba sobie ze mnie żartujesz.-odpowiedziała sarkastycznie.-Ja Cię nie znam!
-Wolisz kisić się w domu? Wiem ,że to jest dla Ciebie trudne. Pójdź i się przebadaj! Wiesz jacy są lekarze. Jeden mówi tak ,drugi powie Ci inaczej i uratuje Twoje życie. Nie możesz się teraz poddać ,bo ja sam nie ręczę za Siebie ,gdy odpowiesz mi ,ze nigdzie ze mną nie wyjedziesz. Wiesz gdzie chcę Cię zabrać? Do kliniki. W Niemczech. Tam leczyła się moja mama. Bo szpitale w Ameryce ją wykańczały. Wszędzie mówili to samo ,a w Niemczech uratowali jej życie. Też chorowała na serce i mówili jej to samo co Tobie. Nadal ma problemy ,ale żyje! Rozumiesz? Żyje! Ty też możesz żyć ,więc nie poddawaj się na starcie do cholery!
WTEDY MIAŁEM OCHOTĘ UKRĘCIĆ JEJ GŁOWĘ! Była tak cholernie uparta i przekonywanie jej zajęło mi dość sporo czasu. Cały czas powtarzała ,że przecież to nie ma znaczenia ,że za późno jej to wykryli i to będzie tylko marnowanie pieniędzy. Ale dla mnie nie ma to znaczenia ,nawet ja mogę wydać na nią całą roczną wypłatę siatkarza ,żeby tylko żyła! Ale w końcu udało mi się ją przekonać ,co było chyba cudem!
-Niech Ci będzie-odpowiedziała po kilkunastu minutach zawziętego przekonywania jej przez Amerykanina. Na jej odpowiedź uśmiechnął się triumfalnie.
-No ,na taką odpowiedź liczyłem. Pakuj się. Zabieram Cię w podróż poślubną.
-Nie pozwalaj sobie-zaśmiała się ,a w tym samym momencie otworzyły się drzwi do mieszkania ,w których stali jej rodzice i o czymś zawzięcie dyskutowali ,ale ucichli gdy zobaczyli Matthew'a w ich salonie.-To są moi rodzice właśnie. Będziesz się musiał przed nimi tłumaczyć-wypięła mu język ,na co on wstał i przywitał się z jej rodzicami-To jest Matthew ,poznałam go w Krakowie. Jest siatkarzem ,złamał rękę sierota no i wiecie...-mówiła ,czego Matthew kompletnie nie rozumiał.-Poznajcie ,Matthew!-powiedziała po angielsku.
-Miło nam Cię poznać ,ale co ty robisz w Warszawie?-zapytała matka. W jej rodzinie wszyscy świetnie posługiwali się angielskim ,ze względu na pracę. Ich firma była międzynarodowa ,musieli co chwila załatwiać wszystkie sprawy w tym właśnie języku.
-Ja...chciałem sprawdzić co u Mai. Ale chyba już pójdę ,bo muszę jeszcze załatwić kilka spraw.
-Nie no ,zostań-odpowiedzieli-My już idziemy ,a zaraz wróci brat Mai. Zapewne chciałby Cię poznać. Maja nie mówiła ,że ma takich przyjaciół.
*Dzień później*
    Matthew o wyjeździe do Niemiec gadał jak nakręcony. A ona przecież jeszcze musiała to jakoś powiedzieć swoim rodzicom! Zresztą ,oni wyjeżdżają dzisiaj na tydzień do Londynu ,o czym Majka zupełnie zapomniała. Ale w końcu im powiedziała. O leczeniu ,sercu i wszystkim. Ale nie wspomniała nic o jej poważnym stanie.
Jej brat gdy tylko wrócił od razu znalazł z nim wspólne tematy.Poprzedniego dnia Damian wrócił o 22 z racji projektów ,wiec i tak nie zdążył z nim porozmawiać. Rozmawiali o jego kontuzji ,Mistrzostwach Świata i ogólnie -o siatkówce. Ona w tym czasie siedziała obok nich i piła kawę. Była blada jak ściana ,jej ręce drżały od zimna które opanowało całe jej ciało ,mimo że siedziała w najgrubszej bluzie jaką miała.
-Matthew ,może pójdziemy do kina? Na film z Polskimi napisami? Założymy Ci czapkę ,maskę na głowę i powiemy że masz strasznie zaraźliwą chorobę.-zaśmiała się ,a on spojrzał na nią spod byka.-Próbowałam. Dobra ,wystarczy czapka. Warszawiacy to nieogarnięci ludzie. Nie zauważą. A nie chcę ,żeby latały za Tobą Twoje fanki. A do kina pójdziemy tak czy siak. Bo chcę iść na ,,Jako w piekle ,tak i na Ziemi''.
-Co to?
-Film. Hooorror. Angielski. Nie martw się.
-Ty nigdzie nie idziesz-spojrzał na nią.
-Dlaczego?
-Bo jesteś blada jak ściana i cała drżysz.-położył jej sprawną rękę na czole-I masz gorączkę.
-Tatuśku.
-Ale idź spać ,bo jesteś po prostu chora i nigdzie nie możesz wychodzić.-powiedział i wstał z kanapy ,na której siedział z jej bratem. Stawiała opór ,więc nie miał innego wyboru-Tak grasz?-podszedł do niej i wziął ją na ręce-Nie przyszedł Mahomet do Góry ,więc przyszła góra do Mahometa.
Nie miała siły krzyczeć ,a nie chciała zresztą straszyć sąsiadów ,więc dobrowolnie dała się wynieść.
-Matthew-powiedziała słabym głosem.-Puść mnie.
-No widzisz ,nie masz siły mówić! Spać mi ,ale to już! Damy ci leki na gorączkę ,a jutro pójdziemy do lekarza. Musisz być zdrowa do poniedziałku. Nie wezmę zarazy do samolotu-zaśmiał się i położył ją na łóżku. Okrył ją kołdrą i spojrzał na nią. Miała zamknięte oczy. Po chwili je otworzyła i spojrzała na niego.
-Śpij u nas-powiedziała cały czas patrząc w jego oczy.-Nie zostawiaj mnie samej-gorączka dawała się we znaki.
-Ktoś musi się Tobą zaopiekować ,tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.-uśmiechnął się do niej.
-Dziękuję.
-Za co?
-Za to ,że po prostu tu jesteś i że uratowałeś mi życie-próbowała wstać-Nie musisz tu być.Nie musiałeś przylatywać do Warszawy. Mogłeś po prostu zostać z drużyną lub wrócić do Ameryki. A przyleciałeś tu ,po co?
-Bo nie jestem takim typem człowieka. W sensie ,nie zostawię Cię samej. Uratowałem Twoje życie tylko w połowie. Teraz chce uratować w całości.-powiedział ,a w jej oczach pojawiły się łzy. Nie zwracając na nic uwagi ,położył się obok niej i przytulił. Cała drżała z zimna ,a jednocześnie była strasznie gorąca. Wzięła już leki na gorączkę ,więc teraz powinno być tylko lepiej.
    Został u niej na noc.  Cały czas leżał ,a ona wtulała się w niego miarowo oddychając. Z upływem godzin powracała jej normalna temperatura ciała i przestała drżeć. Praktycznie całą noc nie spał. Tylko patrzył na nią. Na jej twarz ,którą oświetlał księżyc ,wsłuchując się jednocześnie w odgłosy zza okna ,z którego widać było po części oświetlenie miasta.
W tym momencie poczułem ,że gdy ją stracę to moje życie legnie w gruzach. Już zawsze chciałem z nią spać. Wtuloną we mnie. Miarowo oddychającą. Chciałem czuć jej włosy na swoim ramieniu i oddech na szyi. Chciałem po prostu ,żeby była ze mną i nigdy nie odchodziła. Strasznie śpieszyło mi się do Niemiec. Chciałem jak najszybciej doprowadzić ją do pełni zdrowia. Nie ważne czy u mojego boku ,czy kogoś innego. Chciałem ,żeby była zdrowa. Zdrowa i gotowa by żyć.

_____________________
Wiem.
Późno.
Bardzo późno.
Nawaliłam po całej linii.
Czy ktoś to czyta? W ogóle? :> Jeśli ktoś to czyta ,to niech doda komentarz. To tylko chwila ,ale dla mnie to ważne. Będzie większa motywacja ,heeeeeej! :>

3 komentarze:

  1. Czytam ,komentuję :(
    I kocham bardzo <3
    /Mortiś :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Extra rozdział, czekam na więcej z niecierpliwością!!!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero niedawno wpadłam na ten blog i powiem jedno - już go pokochałam. Uwielbiam główną bohaterkę i mam nadzieję, że jednaj przeżyje ! :(
    Jak słyszę tę piosenkę to od razu mam przed oczami Barbarę jako Majkę i Matthewa :) Pozdrawiam! Kamila :*

    OdpowiedzUsuń

Archiwum