Spojrzała na osobę stojącą w drzwiach i miała ochotę zatrzasnąć je mu przed twarzą.
-Co ty tu robisz?-zapytała cicho ,zamykając za sobą drzwi i wychodząc z mieszkania.
-Dlaczego uciekłaś nic mi nie mówiąc? Nie martw się ,żadna Twoja przyjaciółka nie wypaplała. Mam swoje wtyki.
-Michał ,ja nie mogę dłużej z Tobą być. Kocham Cię ,ale to nie ma sensu...i przyszłości.
-Dlaczego niby?
-Bo ja...Ja nie mogę. Po prostu. Wyjeżdżam. Z Polski ,rozumiesz? Daleko.
-Ty jesteś moją dziewczyną i zwykłą ćpunką-podniósł ton.
-Słuchaj ,jeszcze raz tak do mnie powiesz a obiecuję ,że zadzwonię po Policje. Nie będziesz mi nic wmawiał ,rozumiesz?-zbliżyła się do niego tak ,aby poczuł jej oddech na sobie-Więc stąd idź.I nigdy więcej nic do mnie nie mów-odsunęła się i zamknęła za sobą drzwi.
Nawet nie próbował pukać. Nie był przecież jakimś cholernym gangsterem ,żeby nękać ją całe życie. Wiedział ,że i tak z nią porozmawia. Postanowił zakotwiczyć się w Warszawie i czekać na odpowiedni moment. Lekarze nie chcieli mu nic powiedzieć ,a sąsiad dał mu tylko klucze. Wiedział tylko ,że na pewno uciekła do Warszawy. I wiedział ,że ją odzyska.
-Majka ,to co masz nam do powiedzenia o tych lekach?-drążył ojciec.
-No po prostu ,mam astmę i te sprawy.
-,,I te sprawy''? Kochanie ,wiem że te leki nie są tylko na astmę.Powiedz nam co się dzieje!
-No bo ja...-spojrzała na ojca i matkę-Ja jestem chora-w jej oczach pojawiły się łzy.
-Na co?-wyrwała matka.
-Na chorobą niedokrwienną serca. Już dawno. Ale dopiero teraz sama się o tym dowiedziałam ,na przypadkowych badaniach.-mówiła ,a w mieszkaniu zapanowała cisza jak nigdy. Słychać było tylko przejeżdżające kilkanaście pięter niżej samochody i lecący samolot.
-Dlaczego nam nie powiedziałaś?-zapytała po chwili jej mama.
-Bo nie chciałam żebyście na mnie tak patrzyli-uśmiechnęła się-O właśnie tak. Jestem tu ,żyję. Nie ma w tym nic złego.
-A leczenie?
-Rozpocznę wkrótce-skłamała-Nie ma jakiejś ważnej ,wielkiej potrzeby. -nikt już nic nie powiedział ,po prostu podeszli do niej i ją przytulili.-Udusicie mnie!-zaśmiała się.
-Umówimy Cię do lekarza. Do tego naszego lekarza ,u którego leczyłaś się na anemie i wszystko co Ci dolegało. Pamiętasz go?
-No pewnie. Ale ten lekarz chyba nie jest potrzebny... Po prostu leczenie rozpocznę za granicą ,tak mi zaproponowali w Krakowie. A i tak to jest chyba najlepsze wyjście.
*Kilka dni później*
Majka w każdy ranek budziła się z coraz większym bólem ,który i tak potem dopadał ją w dzień. Po wzięciu leków niby było lepiej ,ale i tak usypiała niespełna kilka godzin później. Potrafiła tak przespać cały dzień. Tak po prostu ,ukrywając swój ból.
Nie wiedziała gdzie ,ale teraz była pewna swojego wyjazdu. Do siostry ciotecznej w Anglii? A może do kuzynki w Hiszpanii ,czy przyjaciółki w Szkocji. Nie miała pojęcia. W sumie ,to ma też wizę turystyczną do Ameryki ważną jeszcze 8 lat. Wyrobiła ją 2 lata temu ,w nadziei ,że wyjedzie do rodziców mamy. Ale nie wyjechała ,bo złamała nogę. A poza tym ,miała przecież Michała ,który i tak by jej na to nie pozwolił.
Była swego rodzaju jego więźniem.
Tego dnia w domu była sama. Rodzice byli w pracy ,a brat ze szkoły wrócić miał dopiero o 15. Usiadła przed telewizorem i oglądała jakiś nowy serial w telewizji. Nie interesowała się nim za bardzo. Tylko słyszała co mówią aktorzy ,a swój wzrok miała skierowany w kierunku okna balkonowego ,z którego widziała centrum. Ostatnimi laty doszło tu wiele wysokich bloków i wieżowców ,których wcześniej nie widziała.
Kraków to też piękne miasto ,ale nie na jej gust. Wolała zatłoczone miasta ,w których żeby ujrzeć szczyt budynku trzeba naprawdę wysoko podnieść głowę.
Usłyszała dzwonek do drzwi i spojrzała na zegarek. 13:20.
Od zawsze zadawała sobie pytanie : dlaczego tu nie ma domofonów? I dlaczego od miesiąca nie naprawili zabezpieczających drzwi wejściowych do budynku?
Podeszła do drzwi i spojrzała przez wizjer ,lecz nic nie zobaczyła ,bo wszystko było zamazane. No tak. Trzeba by zrobić tu małe porządki.
Otworzyła drzwi i spojrzała na stojącego w nich chłopaka. Spodziewałaby się tu znowu Michała, czy nawet jakiegoś znajomego. Ale nie jego!
-Cześć...Co tu robisz?-zapytała.
-Jak widzisz, Mistrzostwa się dla mnie skończyły-podniósł lekko rękę ,która wsadzona była w gips.-Śledziłem tego ..Michała?-z trudem wymówił to imię- I się dowiedziałem ,że wyjechałaś. Dlaczego wyjechałaś?
-Może wejdziesz?
-Jeśli mogę-wszedł do środka ,a Maja zamknęła za nim drzwi i udała się do kuchni w celu zrobienie mu i sobie herbaty ,bo właśnie to wybrał z klasycznego pytania : Kawa czy Herbata?-Jesteś strasznie blada. Co z leczeniem?
-Leczeniem? Po co?-postawiła przed nim jego napój.-Żeby tylko stracić czas i pieniądze. Wyjeżdżam ,nie ma leczenia.
-Gdzie?
-Jeszcze nie wiem. Za granicę. Nie chcę sprawiać kłopotów najbliższym. Wezmę mieszkanie na czynsz. I tam spędzę swoje ,,ostatnie chwile''-udawała silną ,lecz miała ochotę się po prostu rozpłakać.
-Za granicę w pojęciu?
-Wielka Brytania ,Ameryka albo Niemcy czy Hiszpania. Chcę zwiedzać.
-Wiem ,że Cię nie znam. No znam ,ale zaledwie od kilku dni ,ale widzę jaka jesteś. I wiem ,że teraz udajesz. Zasługujesz na lepsze życie ,jesteś pewna że nie chcesz tego leczenia? Przeszczepu? Przecież można przeszczepić serce!
-Nie wiem ,nie znam się na tym. Matthew ,ja naprawdę jestem teraz szczęśliwa.
-A powiedziałaś rodzinie?
-Wiedzą.
-Wszystko?
-Nie do końca... Powiedziałam im ,że chcę podjąć leczenie za granicą. Nie wiem ,czemu ci to wszystko mówię.
-Mi możesz powiedzieć wszystko. A ja Ci teraz też coś powiem. Z tego wynika ,że jesteś samolubna. Może rodzina jakby znała prawdę chciałaby mieć Cię przy sobie? Ale skoro tak ,to nie będziesz siedzieć w Polsce. Pakuj się. Lecimy. Razem.
____________
Na wstępie: Eeej ,co że późno ,nie ma że późno!
Chora byłam. Nie dobre środowisko ,nie.
Ale wyzdrowiałam! Praktycznie cały Weekend i Poniedziałek w łóżku-pięknie bardzo.
No ale jest :>
Pozdrawiam :*
Tak mi jej szkoda! A Matt dobrze zrobił ,że do niej przyleciał!
OdpowiedzUsuńCzekam czekam :***
/Mortiś :*****