czwartek, 18 września 2014

07.Can you help the hopeless?

  Rano Majka prawie nic nie pamiętała z wczorajszego dnia. Ostatnie co pamiętała ,to moment w którym jej brat wrócił do domu i oglądaliśmy wspólnie mecz. Ale ja pamiętałem każde jej słowo. Nadal czułem na sobie jej spokojny oddech i jej ciepłe ciało wtulone w moje. Wtedy myślałem ,że się po prostu w niej zakochałem. Zakochałem się z nieznajomej mi dziewczynie. Zakochałem? Można to chyba tak nazwać.
  Następnego dnia wszystko było już dobrze. Jej gorączka całkowicie znikła ,brat był w szkole a Matthew próbował coś upichcić.
-Jak spalisz mi dom-usiadła na krzesełku-To spalisz mi dom.
-Ja? Dom spalę? Nigdy!
-No pewnie no jasne.
-W sumie to próbowałem. Ale nie umiem zrobić tą jedną ręką nic prócz jajecznicy.
-Ale nie musiałeś nic robić-odpowiedziała ,a on w tym momencie sparzył się patelnią ,na co Majka tylko się zaśmiała i podeszła do niego ,odbierając mu ją z ręki.-Zostaw-powiedziała dalej się śmiejąc.Spojrzała na niego. Był dużo wyższy ,ale nie musiała jakoś specjalnie zadzierać głowy ,żeby spojrzeć w jego oczy. Spuściła wzrok i położyła patelnię z jajecznicą na kuchenkę.-Jak nie będzie dobra to Cię wywalę.-odpowiedziała i znowu na niego spojrzała. On nic nie odpowiedział ,tylko zachłannie wpił się w jej usta.
  Na początku nie wiedziała co się dzieje ,lecz po chwili odwzajemniła pocałunek.
-Matthew-w jej oczach po dłuższej chwili pojawiły się łzy-Ja tak nie mogę.-odwróciła się.
-Tak czyli jak? Majka. Chodzi Ci o to ,że znamy się za krótko? Wiesz ,mimo tego krótkiego czasu zdążyłem Cię choć trochę poznać. Jesteś wspaniała i inteligentna. Nie mam pojęcia dlaczego byłaś z takim dupkiem jak ten Michał. Dobrze ,możesz zmieszać mnie z błotem teraz. Ale obiecaj mi ,że nie zrezygnujesz z kliniki w Monachium.-spojrzał na nią.-Może to głupie i bezmyślne. Ale ja Cię kocham.-powiedział po dłuższej chwili. Spojrzała na niego ,a niedługo potem zalana łzami wtuliła się w dwu-metrowego.
-Ja nie chcę kochać-wydukała po chwili-Nie chcę.Chcę po prostu wiedzieć że umrę i nie żałować. Nie myśleć o tym ,co mnie ominie. Nie myśleć o tym ,że Cię zostawię tu samego i już nigdy nie będę mogła Cię dotknąć.
-Ale mi to nie przeszkadza-powiedział i ponownie wpił się w jej usta-Kocham Cię! Nie umrzesz. To po pierwsze. Głęboko w to wierzę. A po drugie ,no kocham Cię!-powiedział i złapał jej twarz w dłonie zmuszając ją do popatrzenia mu w oczy-I nie pozwolę Ci tak myśleć.
*Miesiąc później*
  Nasz wyjazd do Niemiec się odbył. Polecieliśmy do Monachium ,a przy okazji Majka musiała zostać tam na dwa tygodnie ,bo pogorszył się jej stan. Na szczęście wszystko wróciło do normy ,a lekarze stwierdzili ,że nie jest za późno na przeszczep i takowy może się odbyć ,ale musi być dawca. Jej kolej na przeszczep zaczyna się od 14 października. Od tego dnia będzie miała pierwszeństwo do przeszczepu. Do tego dnia mamy jeszcze ponad tydzień ,a ja postanowiłem zrobić jej niespodziankę.     Siedzieli właśnie na lotnisku w Monachium i czekali na odprawę. Na monitorze górowało mnóstwo kierunków ,a w nich ten do Warszawy. Po chwili ,z głośnika wydobył się głos kobiety. Najpierw po Niemiecku ,potem po Angielsku:
-Pasażerowie lotu AC445 liniami lotniczymi Air Canada do Toronto proszeni są o stawienie się do odprawy-skończyła ,a Matthew wstał i wziął ich walizki.
-Idziemy.
-Przecież jeszcze nie otworzyli naszych bramek.
-Jak to nie? Przecież powiedzieli przed chwilą.
-Do Toronto.
-No. Lecimy do Toronto przecież.Chciałem od Buffalo ,ale przecież to nieobsługiwany kierunek. No właśnie.Lecimy do Toronto i z Toronto do Buffalo! Miesiąc w domu nie byłem.
-Czy Ciebie pogięło?
-No może. Masz wizę? Masz. Ja ją wziąłem? Wziąłem. Twoi rodzice wiedzą? Wiedzą! W czym problem?
-Boże ,z kim ja żyje.-walnęła się otwartą dłonią w czoło.
-Ze mną-pocałował ją w policzek-A teraz chodź. Nie ma ulg! Nawet dla mnie!-powiedział i pokazał dziewczynie bilety ,które wcześniej widział tylko on. Dał jej jeden ,na którym wyraźnie pisało ,,Toronto''. Była zdziwiona.
Z jednej strony była na niego strasznie zła. A z drugiej cieszyła się ,że jej wiza nareszcie się na coś przyda.
Kilka godzin później ,po jednym z najdłuższych lotów w jej życiu byli w Toronto. Przeszli kontrolę paszportową. Gdy wyszli z lotniska , Matthew rozglądał się dookoła. Po chwili kogoś zobaczył i zaczął iść w tamtym kierunku. Na parkingu było mnóstwo ludzi ,więc nie wiedziała do kogo idą.
-Matthew!-usłyszała i spojrzała na osobę ,która to krzyknęła. Była to na oko trzydziestoletnia kobieta. Niesamowicie ładna ,brązowowłosa o ciemnych oczach.-A ty pewnie jesteś Maja.Ja jestem Jennifer. Starsza siostra tego pana. -uśmiechnęła się.
-Miło mi Cię poznać-odwzajemniła gest.
-To jedziemy ,nie?-zapytał Matthew wrzucając walizki do bagażnika.-Po drodze wpadniemy na Niagarę.
-O tak ,koniecznie. Musisz zobaczyć Niagarę. Już kupiłam bilety przez internet. A stamtąd już przecież niedaleko do Buffalo.  A jutro pojedziemy do Nowego Jorku. Za jakieś dwie godzin będziemy na miejscu.
Dokładnie o 14:30 byli na miejscu. Obejrzeli Wodospad ze strony Kanadyjskiej ,przeszli Kontrolę Graniczną i już byli w Buffalo. Odstawili samochód na parkingu i poszli zarejestrować bilety w kasie. Dostali chroniące przed wodą folie. Wypłynęli łodzią i słuchali przewodnika ,jakie to działy się tu rzeczy i różne ciekawostki.
   W domu poznała rodziców Matthew. Byli nią zachwyceni. Pytali o Polskę ,Warszawę ,Kraków ,jej rodziców i brata. Niemalże o wszystko.
Gdy zrobiło się późno i zjedli kolację ,udali się do pokoju Andersona ,a jego rodzice pojechali na jakieś spotkanie.
Miał duże łóżko ,a wszystkie meble były białe. Podobno w takich stylach są urządzone niemalże wszystkie pokoje w Stanach. Usiadła na jego łóżku i wpatrywała się w zdjęcie stojące na szafie ,które przedstawiało jego matkę w szpitalu z nim ,dopiero co urodzonym. Sama marzyła o tym ,żeby kiedyś mieć dziecko. To jedyne co może po sobie zostawić jeśli umrze.
-Już mi się strefy czasowe pomieszały-powiedział-W Polsce już słońce by wstawało. Nawet w Rosji. Niby dobrze płacą ,klub dobry.Ale ja chciałbym grać w Plus Lidze.-usiadł obok niej i ją pocałował. Po chwili były to pocałunki coraz zachłanniejsze. Zaczął ściągać z niej ubrania.

___________

Uu ,na bogato. Także tego no. Jeszcze rozdział ,czy dwa + epilooooooooooog i koooniec. Smutne trochę :< Polubiłam to opowiadanie :<

2 komentarze:

  1. NIEEE KOŃCZZZ !!! PLOSEEE ! Pokochałam to opowiadanie ! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde ,nie kończ no :(
    Świetny rozdział,a jak pomyśle o tym jak możesz to skończyć to chce mi się płakać :(
    /Mortiś :**

    OdpowiedzUsuń

Archiwum