sobota, 27 września 2014

08.I've finally found you

  W końcu byłem tego pewny ,do cholery jasnej. Kocham ją jak nikogo innego na świecie. Nie mogę patrzeć na to cierpienie ,które ukrywa. Wizyta w USA miała na celu odciągnięcie jej od rzeczywistości. Po części mi się to chyba udało...Ale musieliśmy wrócić do rzeczywistości ,do Monachium. Minęły prawie dwa miesiące. Jest już listopad ,a przeszczepu jak nie było tak nie ma. Zaraz zdejmą mi gips ,wrócę do treningów. Nie chcę jej zostawiać.    Siedziała na fotelu w wynajmowanym mieszkaniu niedaleko szpitala i patrzyła przez okno. W ręku trzymała kubek z gorącą herbatą i co chwila poprawiała rękawy od swetra ,bo było jej zimno i chciała ogrzać swoje dłonie i nadgarstki jak tylko mogła. Zauważyła coś nowego w swoim życiu.
Padał śnieg.
Pierwszy śnieg. Tak wyczekiwany przez każdego. Ale to nie tu chciała go zobaczyć. Tylko w Polsce.
  Dopiero teraz zdała sobie sprawę ,jak bardzo brakuje jej swojej Ojczyzny. Tutaj nie zna nikogo ,nie zna nawet miasta. A Kraków i Warszawę znała na pamięć. Rozkład autobusów ,kursowanie metra. Wszystko. A tutaj? W Monachium boi się wyjść przed mieszkanie ,bo może się przecież zgubić.
Od kilku dni czuła się strasznie. Nasilające się bóle i zawroty głowy ,mdłości i kołatanie serca. Była pewna ,że jak wstanie z fotela jej serce stanie i to będzie koniec.
Takie myśli przewijały jej się po głowie codziennie od tego feralnego dnia w Krakowie. Feralnego? Może nie do końca. Przecież poznała wtedy Matthew. A to teraz jej największe szczęście i jedyny powód do wstania z fotela.
-Maja-usłyszała w korytarzu-Jestem już. Co robisz-przyklęknął obok fotela na którym siedziała jego ukochana.
-Nic-powiedziała ze łzami w oczach-Jak zawsze-spojrzała na niego przeszklonymi oczami-Nic nie robię.
-Przestań...
-Matthew. Ja się po prostu boję.-wstała z fotela-Boję się wstać z głupiego fotela-wskazała na miejsce ,gdzie przed chwilą siedziała-Nie sądzisz ,że to beznadziejne?-wstał za nią i ją przytulił. Poczuł jej łzy na swojej koszuli.-Boję się śmierci Matthew.
-Majka...
-Boję się Ciebie zostawić. Nie chcę Ciebie zostawić. Chcę zostać tutaj z Tobą i z moją rodziną. Nie chcę umierać!-mówiła coraz bardziej zanosząc się płaczem.
-Nie umrzesz-spojrzał na nią również ze łzami w oczach-Nie pozwolę Ci na to-przycisnął ją bardziej do siebie. -Przejdziesz przeszczep i wszystko będzie dobrze-uśmiechnął się do niej przez łzy-Wszystko ,rozumiesz?-uklęknął przed nią-A teraz mam tylko jedną ,mega szaloną prośbę.-zaczął-Cholernie Cię kocham i chcę tylko jednego.To miało być spontaniczne ,szalone ,ale niestety nie dałem rady. Wyjdziesz za mnie? Nie przyjmuję odmowy.
-Matthew...-uśmiechnęła się. Uśmiechnęła się! Po raz pierwszy od tak dawna!-Tak...-powiedziała ,a on uśmiechnięty od ucha do ucha wstał i wziął ją w ramiona.
*Miesiąc później*
   Miesiąc mija za miesiącem ,z dnia na dzień jest coraz gorzej a przeszczepu nadal nie ma. Dzisiaj święta. Wigilia ,24 grudnia. Matthew dostał zgodę na rehabilitację w Monachium ,ale i tak potem musi wrócić do Rosji. Wrócić tylko po to ,żeby chwilę później zmienić klub. Tak. Będzie grał na Podkarpaciu. I przecież tam gra Paul ,zawsze ma kogoś ze swoich stron. Ale teraz się tym nie przejmował. Przejmował się tylko Majką. I tym ,że chciał żeby te święta mimo wszystko był dla niej idealne. Dzisiaj zmieniają mieszkanie na większe ,które zostało już przez niego opanowane. W dużym salonie z widokiem na oświetlone centrum , stała ogromna choinka pod którą stały prezenty. W salonie było także pianino ,które ,,pożyczył'' od kolegi ,który tu mieszkał. W końcu on ma znajomości wszędzie.
   Od rodziców Majki dowiedział się ,że swego czasu była zafascynowana pianinem i skrzypcami. Potem poszła do liceum i jak sama powiedziała : nie miała na to czasu.
Jej rodzice mieli przylecieć. Właściwie ,to już byli w ich nowym mieszkaniu. Jej mama przygotowała mieszkanie przystrajając je i oczywiście ona ugotowała Świąteczną Kolację. Majka o niczym nie wiedziała i z niechęcią przeprowadzała się do innego mieszkania. Do tego się poniekąd przyzwyczaiła i już mniej więcej znała okolicę.
Gdy byli już pod ,,ich'' nowym blokiem ,dziewczyna niechętnie wchodziła do windy. Gdy byli przed drzwiami Matthew wyciągnął kluczyki ,z których wyszukał tego do drzwi i je otworzył. W mieszkaniu było ciemno.
-Choinka tu jest? Pachnie choinką-powiedziała i zapaliła światło. Całe mieszkanie było przyrządzone ,przy schodach na drugie piętro stała ogromna choinka a na środku stał pięknie ozdobiony stół ,na którym było 12 potraw i ... 6 talerzyków-Z matematyki to ty chyba mnogi jesteś. I ubogi. -zaśmiała się-Ale dziękuję-pocałowała go w policzek-Za wszystko.
-Nie mi dziękuj-powiedział ,a z kuchni wyskoczyli jej rodzice i brat.
  Usta zasłoniła dłonią i zrobiła wielkie oczy ,a gdy się otrząsnęła z płaczem rzuciła się na całą trójkę.
   Ten widok był najpiękniejszym jaki mogłem sobie tylko wyobrazić. Płakała ze szczęścia. Od tylu miesięcy płakała ze szczęścia a nie z bólu czy swoich myśli o śmierci. Cieszyłem się ,że mogłem coś dla niej zrobić i to zrobiłem ,mimo że to nie był koniec moich niespodzianek. Ona wtedy też miała dla mnie niespodziankę. 
-A teraz wszyscy idziemy na spacer-Matthew wstał od stołu i chwycił za kurtkę-Bez wyjątków. Śnieg pada ale jest w miarę ciepło ,wszystko tak ładnie ustrojone więc chyba no warto iść na spacer przed rozpakowaniem prezentów.Nie przyjmuję odmowy ,idziemy!-uśmiechnął się.O tym pomyśle nie wiedzieli nawet jej rodzice.
Gdy byli na bliżej nieznanej wszystkim z wyjątkiem Amerykanina ,on ustał i powiedział że są na miejscu.
-Ja zawsze dotrzymuje słowa.-powiedział i spojrzał na Majkę-Musisz złożyć podpis ,że zgadzasz się na ślub kościelny.-wskazał na ogromny kościół-Ale niestety najbliższy wolny termin jest w styczniu ,więc musimy poczekać.-uśmiechnął się do dziewczyny ,która patrzyła na niego z niedowierzaniem.
-Zwariowałeś.
-Przecież zgodziłaś się zostać moją żoną. A ja chcę być Twoim mężem i to jak najszybciej.
-Naprawdę zwariowałeś-uśmiechnęła się do niego.
*Kilka dni później*
   Rodzice Majki zostają do Nowego Roku. Właśnie tego dnia ,równo o północy zacznie się nowy ,2015 rok. Rok jak każdy inny ,ale dla Majki miał to być całkiem inny rok. Miała wziąć ślub.
W tamtym roku o tej porze ,tego dnia martwiła się tylko o to ,gdzie obudzi się po sylwestrze. A w tym roku? Zastanawia się czy dożyje kolejnego.
-Za 5 minut północ, chodźcie na plac ,podobno stamtąd widać najwięcej-powiedział Damian ,który o dziwo bardziej cieszył się z możliwości spędzenia sylwestra z siostrą i jej narzeczonym niż ze swoimi kolegami.-A do placu niedaleko ,zapamiętałem z wycieczki pod kościół-zaśmiał się.
-No rzeczywiście ,słyszałem.-odpowiedział Matthew-Więc idziemy.
-Matko-westchnęła Maja.
-Oj nie marudź-spojrzał na nią chłopak-Zakładaj kurtkę-podszedł do niej i ją podniósł-Zaniosę Cię.
-To ja już wolę pójść-zaśmiała się.
  Jakieś 4 minuty później byli na placu ,na którym było mnóstwo ludzi a poza tym jeden z Sylwestrowych koncertów.
Zaczęło się odliczenie do ostatnich sekund tego roku. W Ameryce Matthew dopiero co zaczynałby sylwestrową zabawę. A tutaj już ją prawie kończy. Gdyby nie słowa pana Kepler:
-Z teściem się nie napijesz?
 No i się ugiął. No bo jak to no. Z teściem? Nie? To powinno być karane dożywociem .
-10,9-rozległo się w około-Szczęśliwego Nowego Roku-wszyscy zaczęli składać sobie życzenia.
-Majka,kocham Cię i Wszystkiego Najlepszego-niemalże krzyczał ,żeby go tylko usłyszała.-Nigdy nikogo nie kochałem bardziej od Ciebie ,naprawdę.
-Nawzajem-pocałowała go-Ale ja mam Ci coś jeszcze ważnego do powiedzenia.-powiedziała.
-Zamieniam się w słuch-spojrzał na nią z wyczekiwaniem.
-Matthew... Ja jestem w ciąży.

______________
Baduuum ,dum baaaam!
Jest ,no rejczel że jest.
Za tydzień epilog ,hej. Smutno trochę.
Ale pozdrawiam moją punktualność i w ogóle ,pozdrawiam bardzo :*
NO ALE KURDE JESTEŚMY TYMI MISTRZAMI ŚWIATA NO ! ♥

1 komentarz:

  1. Boże jakie to piękne :( W ciąży? Matko moja kochana !
    Czy to oznacza to co myślę? Niee! Błagam :(
    /Mortiś :*

    OdpowiedzUsuń

Archiwum