poniedziałek, 28 lipca 2014

02.Drink all day and we talk till dark.

  Było jej głupio ,że tak potraktowała. Przecież uratował jej życie.
Nie do końca uratował. Jego część. Jej życia nie da się już uratować.
-Co się z nią dzieje-zapytał pielęgniarki.
-Jej serce ustało. Ale już jest dobrze. Musi posiedzieć tu więcej niż sądziliśmy. Ma prawdopodobnie poważną wadę serca.
-Jaką?
-Niedokrwienie. Z badań wynika też,że ma astmę. Dajemy jej góra pięć miesięcy.
-Jak to dajemy?!
-Niedokrwienie nie było leczone ,dla dziewczyny jest już za późno. Możemy tylko przedłużyć jej życie o miesiąc ,góra półtora.
-No ale nie można zrobić jakiegoś przeszczepu czy czegoś?-zapytał i czuł ,że jego głos powoli się łamie.
-Niestety ,ale to nie jest możliwe. Serce i tak prawdopodobnie by się nie przyjęło ,jej organizm jest za słaby.Chcielibyśmy ,ale niestety nie możemy. Naprawdę nam przykro... Musimy przenieść ją na oddzielną salę. Ale to od niej zależy ,czy dalej będzie w szpitalu. Może się wypisać ,nie przyjmować leków ,od których i tak będzie miała problemy z normalnym życiem. Będzie chciało jej się spać ,będzie zmęczona. Innymi słowy,przez te 5 miesięcy będzie się czuła jak człowiek pod koniec swojego życia. -powiedziała ,a on już nie dał rady. Z jego oczu popłynęły łzy.
    Nie znał jej. Ale było mu jej cholernie szkoda.
Gdzie są jej rodzice? Czy ktokolwiek?
W pewnym momencie do szpitala wpadł jakiś chłopak. Na oko miał powyżej 20 lat. Jego przenikliwe niebieskie ,niemalże świecące oczy odróżniały się od jasnobrązowej kurtki ,włosów i zwykłych dżinsów.
-Maja Kepler. Trafiła tu niedawno. Brązowe włosy ,niebieskie oczy. Miała na sobie brązową ,wytartą kurtkę i krótkie spodenki.
Czyżby to był jej chłopak?
,,Wtedy poczułem zazdrość. Nie wiem czemu ,ale po prostu ją poczułem. I to śmieszne ,bo praktycznie jej wtedy nie znałem. Ale wiedziałem ,że dla niej oddam nawet własne serce. ''-Leży w sali numer 212. Powinna teraz odpoczywać.-odpowiedziała pielęgniarka ,z którą chwilę wcześniej rozmawiał o stanie zdrowia Majki.
-Przepraszam ,że przeze mnie spędzamy ten czas w szpitalu-zaczął.
-No gdzie tam.-odpowiedział Lotman-Gdzie ty tam i my.
   Dziewczyna leżała właśnie już w swojej ,,prywatnej'' sali. Nie spała ,chociaż miała taką ochotę. Cały czas myślała o Matthew'ie ,Michale i o tej pieprzonej pigułce ,którą podał jej pewnie ten ,którego imienia nawet teraz nie pamięta. Byłą głupia ,że pozwolił mu postawić sobie drinka.
-Majka!-usłyszała w wejściu i spojrzała w tamtą stronę. Swoimi łzawiącymi oczami ujrzała Michała. Od razu się podniosła ,mimo ,że to sprawiło jej mnóstwo bólu i musiała się przy tym nieźle wysilić.
-Skąd wiedziałeś gdzie jestem?
-Nie ważne. Co się stało?
-Nic specjalnego-powiedziała i z powrotem się położyła.-Idź zajmij się swoimi sprawami.
*Kilka godzin później*
  Matthew nadal był w szpitalu ,Michał już dawno z niego wyszedł. Dość wkurzony.
Lekarze zaraz mają powiedzieć jej prawdę.
Bolesną prawdę.
Zaprzyjaźnił się z nią. Można bynajmniej tak powiedzieć. Razem z chłopakami siedzieli przy jej łóżku ,rozmawiali ,śmiali się i grali w karty na telefonie Lotmana.
Razem z lekarzem wszedł do jej sali. Powiedzieli ,że lepiej dla niej będzie ,jeśli w tym momencie będzie ktoś taki jak on. Rozmawiali ,zobaczyła ,że można mu zaufać.
-Pani Majo-zaczął ordynator szpitala ,jednocześnie będący jej lekarzem-Ma pani Niedokrwienie Serca i Astmę.  Niedokrwienie to poważna choroba. Wiąże się ona z częstym brakiem tchu ,osłabieniem i bladością ,mroczkami przed oczami. Częstym mdleniem. Przykro mi przekazywać takie informacje ,ale niestety muszę. 6 i pół miesiąca to najwięcej ile możemy pani dać. -mówił ,a przyjazne ogniki w jej oczach zmienił się we łzy-Choroba nie była leczona ,więc to prawdopodobnie niemożliwe jest ,aby coś wskórać.
-To pewne?-zapytała niepewnie ,wpatrzona w lekarza.
-Tak. Dla pewności zrobiliśmy kilka dodatkowych badań ,a zresztą już sama aparatura nas do tego przekonała. W pewnym momencie krew całkowicie przestanie dopływać do serca.-dokończył-Muszę iść do innych pacjentów ,przepraszam. Jeszcze do pani zajrzę.
  Lekarz wyszedł,a Matthew wyjął taboret spod jej szpitalnego łóżka i usiadł obok niej.
-Jakie miałaś marzenie? Takie ogromne marzenie.
-Dlaczego pytasz?-przetarła oczy i spojrzała na niego.
-Warto mówić marzenia na głos ,a może ktoś usłyszy i je spełni.
-Zwiedzić Amerykę ,Europę. Ale to niemożliwe.-odparła-Dla Ciebie Ameryka to pewnie nic specjalnego ,pewnie zwiedziłeś ją wzdłuż i wszerz. A ja jestem zwykłą ćpunką.
-Ćpunką?
-Tak. Ćpałam. Jeszcze wczoraj.
-Ale musisz przestać ,wiesz o tym?
-Łatwo ci mówić. Przestać ćpać ,to dla nas jak dla Ciebie rzucić siatkówkę. Przyjemne? Chciałbyś rzucić siatkówkę? Chciałbyś? No to pomyśl. Wiem ,że mam chore serce i będę robiła wszystko co w mojej mocy żeby przestać. Ale to jest ciężkie do cholery jasnej!
-Dobra ,przestań proszę. Uda Ci się.
-Ale w sumie to po co ,skoro i tak umrę?-to pytanie go zabolało.



__________________________
Dzisiaj krótko i zwięźle. Pozostałe będą mam nadzieję dłuższe ,ale i tak nikt tego nie czyta :v
America America.
Tyle tej Ameryki.
So much American People!
And so much NEWARK :v

2 komentarze:

  1. Ja czytam :) od dzisiaj ale czytam :p a to opowiadanie zapowiada się naprawde fainie Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. So much America ,America
    Please don't kill me Amerykom.
    Nie umieraj jej!
    Kocham ,czekam ,nie narzekam.
    /Mortiś :******************

    OdpowiedzUsuń

Archiwum