sobota, 27 września 2014

08.I've finally found you

  W końcu byłem tego pewny ,do cholery jasnej. Kocham ją jak nikogo innego na świecie. Nie mogę patrzeć na to cierpienie ,które ukrywa. Wizyta w USA miała na celu odciągnięcie jej od rzeczywistości. Po części mi się to chyba udało...Ale musieliśmy wrócić do rzeczywistości ,do Monachium. Minęły prawie dwa miesiące. Jest już listopad ,a przeszczepu jak nie było tak nie ma. Zaraz zdejmą mi gips ,wrócę do treningów. Nie chcę jej zostawiać.    Siedziała na fotelu w wynajmowanym mieszkaniu niedaleko szpitala i patrzyła przez okno. W ręku trzymała kubek z gorącą herbatą i co chwila poprawiała rękawy od swetra ,bo było jej zimno i chciała ogrzać swoje dłonie i nadgarstki jak tylko mogła. Zauważyła coś nowego w swoim życiu.
Padał śnieg.
Pierwszy śnieg. Tak wyczekiwany przez każdego. Ale to nie tu chciała go zobaczyć. Tylko w Polsce.
  Dopiero teraz zdała sobie sprawę ,jak bardzo brakuje jej swojej Ojczyzny. Tutaj nie zna nikogo ,nie zna nawet miasta. A Kraków i Warszawę znała na pamięć. Rozkład autobusów ,kursowanie metra. Wszystko. A tutaj? W Monachium boi się wyjść przed mieszkanie ,bo może się przecież zgubić.
Od kilku dni czuła się strasznie. Nasilające się bóle i zawroty głowy ,mdłości i kołatanie serca. Była pewna ,że jak wstanie z fotela jej serce stanie i to będzie koniec.
Takie myśli przewijały jej się po głowie codziennie od tego feralnego dnia w Krakowie. Feralnego? Może nie do końca. Przecież poznała wtedy Matthew. A to teraz jej największe szczęście i jedyny powód do wstania z fotela.
-Maja-usłyszała w korytarzu-Jestem już. Co robisz-przyklęknął obok fotela na którym siedziała jego ukochana.
-Nic-powiedziała ze łzami w oczach-Jak zawsze-spojrzała na niego przeszklonymi oczami-Nic nie robię.
-Przestań...
-Matthew. Ja się po prostu boję.-wstała z fotela-Boję się wstać z głupiego fotela-wskazała na miejsce ,gdzie przed chwilą siedziała-Nie sądzisz ,że to beznadziejne?-wstał za nią i ją przytulił. Poczuł jej łzy na swojej koszuli.-Boję się śmierci Matthew.
-Majka...
-Boję się Ciebie zostawić. Nie chcę Ciebie zostawić. Chcę zostać tutaj z Tobą i z moją rodziną. Nie chcę umierać!-mówiła coraz bardziej zanosząc się płaczem.
-Nie umrzesz-spojrzał na nią również ze łzami w oczach-Nie pozwolę Ci na to-przycisnął ją bardziej do siebie. -Przejdziesz przeszczep i wszystko będzie dobrze-uśmiechnął się do niej przez łzy-Wszystko ,rozumiesz?-uklęknął przed nią-A teraz mam tylko jedną ,mega szaloną prośbę.-zaczął-Cholernie Cię kocham i chcę tylko jednego.To miało być spontaniczne ,szalone ,ale niestety nie dałem rady. Wyjdziesz za mnie? Nie przyjmuję odmowy.
-Matthew...-uśmiechnęła się. Uśmiechnęła się! Po raz pierwszy od tak dawna!-Tak...-powiedziała ,a on uśmiechnięty od ucha do ucha wstał i wziął ją w ramiona.
*Miesiąc później*
   Miesiąc mija za miesiącem ,z dnia na dzień jest coraz gorzej a przeszczepu nadal nie ma. Dzisiaj święta. Wigilia ,24 grudnia. Matthew dostał zgodę na rehabilitację w Monachium ,ale i tak potem musi wrócić do Rosji. Wrócić tylko po to ,żeby chwilę później zmienić klub. Tak. Będzie grał na Podkarpaciu. I przecież tam gra Paul ,zawsze ma kogoś ze swoich stron. Ale teraz się tym nie przejmował. Przejmował się tylko Majką. I tym ,że chciał żeby te święta mimo wszystko był dla niej idealne. Dzisiaj zmieniają mieszkanie na większe ,które zostało już przez niego opanowane. W dużym salonie z widokiem na oświetlone centrum , stała ogromna choinka pod którą stały prezenty. W salonie było także pianino ,które ,,pożyczył'' od kolegi ,który tu mieszkał. W końcu on ma znajomości wszędzie.
   Od rodziców Majki dowiedział się ,że swego czasu była zafascynowana pianinem i skrzypcami. Potem poszła do liceum i jak sama powiedziała : nie miała na to czasu.
Jej rodzice mieli przylecieć. Właściwie ,to już byli w ich nowym mieszkaniu. Jej mama przygotowała mieszkanie przystrajając je i oczywiście ona ugotowała Świąteczną Kolację. Majka o niczym nie wiedziała i z niechęcią przeprowadzała się do innego mieszkania. Do tego się poniekąd przyzwyczaiła i już mniej więcej znała okolicę.
Gdy byli już pod ,,ich'' nowym blokiem ,dziewczyna niechętnie wchodziła do windy. Gdy byli przed drzwiami Matthew wyciągnął kluczyki ,z których wyszukał tego do drzwi i je otworzył. W mieszkaniu było ciemno.
-Choinka tu jest? Pachnie choinką-powiedziała i zapaliła światło. Całe mieszkanie było przyrządzone ,przy schodach na drugie piętro stała ogromna choinka a na środku stał pięknie ozdobiony stół ,na którym było 12 potraw i ... 6 talerzyków-Z matematyki to ty chyba mnogi jesteś. I ubogi. -zaśmiała się-Ale dziękuję-pocałowała go w policzek-Za wszystko.
-Nie mi dziękuj-powiedział ,a z kuchni wyskoczyli jej rodzice i brat.
  Usta zasłoniła dłonią i zrobiła wielkie oczy ,a gdy się otrząsnęła z płaczem rzuciła się na całą trójkę.
   Ten widok był najpiękniejszym jaki mogłem sobie tylko wyobrazić. Płakała ze szczęścia. Od tylu miesięcy płakała ze szczęścia a nie z bólu czy swoich myśli o śmierci. Cieszyłem się ,że mogłem coś dla niej zrobić i to zrobiłem ,mimo że to nie był koniec moich niespodzianek. Ona wtedy też miała dla mnie niespodziankę. 
-A teraz wszyscy idziemy na spacer-Matthew wstał od stołu i chwycił za kurtkę-Bez wyjątków. Śnieg pada ale jest w miarę ciepło ,wszystko tak ładnie ustrojone więc chyba no warto iść na spacer przed rozpakowaniem prezentów.Nie przyjmuję odmowy ,idziemy!-uśmiechnął się.O tym pomyśle nie wiedzieli nawet jej rodzice.
Gdy byli na bliżej nieznanej wszystkim z wyjątkiem Amerykanina ,on ustał i powiedział że są na miejscu.
-Ja zawsze dotrzymuje słowa.-powiedział i spojrzał na Majkę-Musisz złożyć podpis ,że zgadzasz się na ślub kościelny.-wskazał na ogromny kościół-Ale niestety najbliższy wolny termin jest w styczniu ,więc musimy poczekać.-uśmiechnął się do dziewczyny ,która patrzyła na niego z niedowierzaniem.
-Zwariowałeś.
-Przecież zgodziłaś się zostać moją żoną. A ja chcę być Twoim mężem i to jak najszybciej.
-Naprawdę zwariowałeś-uśmiechnęła się do niego.
*Kilka dni później*
   Rodzice Majki zostają do Nowego Roku. Właśnie tego dnia ,równo o północy zacznie się nowy ,2015 rok. Rok jak każdy inny ,ale dla Majki miał to być całkiem inny rok. Miała wziąć ślub.
W tamtym roku o tej porze ,tego dnia martwiła się tylko o to ,gdzie obudzi się po sylwestrze. A w tym roku? Zastanawia się czy dożyje kolejnego.
-Za 5 minut północ, chodźcie na plac ,podobno stamtąd widać najwięcej-powiedział Damian ,który o dziwo bardziej cieszył się z możliwości spędzenia sylwestra z siostrą i jej narzeczonym niż ze swoimi kolegami.-A do placu niedaleko ,zapamiętałem z wycieczki pod kościół-zaśmiał się.
-No rzeczywiście ,słyszałem.-odpowiedział Matthew-Więc idziemy.
-Matko-westchnęła Maja.
-Oj nie marudź-spojrzał na nią chłopak-Zakładaj kurtkę-podszedł do niej i ją podniósł-Zaniosę Cię.
-To ja już wolę pójść-zaśmiała się.
  Jakieś 4 minuty później byli na placu ,na którym było mnóstwo ludzi a poza tym jeden z Sylwestrowych koncertów.
Zaczęło się odliczenie do ostatnich sekund tego roku. W Ameryce Matthew dopiero co zaczynałby sylwestrową zabawę. A tutaj już ją prawie kończy. Gdyby nie słowa pana Kepler:
-Z teściem się nie napijesz?
 No i się ugiął. No bo jak to no. Z teściem? Nie? To powinno być karane dożywociem .
-10,9-rozległo się w około-Szczęśliwego Nowego Roku-wszyscy zaczęli składać sobie życzenia.
-Majka,kocham Cię i Wszystkiego Najlepszego-niemalże krzyczał ,żeby go tylko usłyszała.-Nigdy nikogo nie kochałem bardziej od Ciebie ,naprawdę.
-Nawzajem-pocałowała go-Ale ja mam Ci coś jeszcze ważnego do powiedzenia.-powiedziała.
-Zamieniam się w słuch-spojrzał na nią z wyczekiwaniem.
-Matthew... Ja jestem w ciąży.

______________
Baduuum ,dum baaaam!
Jest ,no rejczel że jest.
Za tydzień epilog ,hej. Smutno trochę.
Ale pozdrawiam moją punktualność i w ogóle ,pozdrawiam bardzo :*
NO ALE KURDE JESTEŚMY TYMI MISTRZAMI ŚWIATA NO ! ♥

czwartek, 18 września 2014

07.Can you help the hopeless?

  Rano Majka prawie nic nie pamiętała z wczorajszego dnia. Ostatnie co pamiętała ,to moment w którym jej brat wrócił do domu i oglądaliśmy wspólnie mecz. Ale ja pamiętałem każde jej słowo. Nadal czułem na sobie jej spokojny oddech i jej ciepłe ciało wtulone w moje. Wtedy myślałem ,że się po prostu w niej zakochałem. Zakochałem się z nieznajomej mi dziewczynie. Zakochałem? Można to chyba tak nazwać.
  Następnego dnia wszystko było już dobrze. Jej gorączka całkowicie znikła ,brat był w szkole a Matthew próbował coś upichcić.
-Jak spalisz mi dom-usiadła na krzesełku-To spalisz mi dom.
-Ja? Dom spalę? Nigdy!
-No pewnie no jasne.
-W sumie to próbowałem. Ale nie umiem zrobić tą jedną ręką nic prócz jajecznicy.
-Ale nie musiałeś nic robić-odpowiedziała ,a on w tym momencie sparzył się patelnią ,na co Majka tylko się zaśmiała i podeszła do niego ,odbierając mu ją z ręki.-Zostaw-powiedziała dalej się śmiejąc.Spojrzała na niego. Był dużo wyższy ,ale nie musiała jakoś specjalnie zadzierać głowy ,żeby spojrzeć w jego oczy. Spuściła wzrok i położyła patelnię z jajecznicą na kuchenkę.-Jak nie będzie dobra to Cię wywalę.-odpowiedziała i znowu na niego spojrzała. On nic nie odpowiedział ,tylko zachłannie wpił się w jej usta.
  Na początku nie wiedziała co się dzieje ,lecz po chwili odwzajemniła pocałunek.
-Matthew-w jej oczach po dłuższej chwili pojawiły się łzy-Ja tak nie mogę.-odwróciła się.
-Tak czyli jak? Majka. Chodzi Ci o to ,że znamy się za krótko? Wiesz ,mimo tego krótkiego czasu zdążyłem Cię choć trochę poznać. Jesteś wspaniała i inteligentna. Nie mam pojęcia dlaczego byłaś z takim dupkiem jak ten Michał. Dobrze ,możesz zmieszać mnie z błotem teraz. Ale obiecaj mi ,że nie zrezygnujesz z kliniki w Monachium.-spojrzał na nią.-Może to głupie i bezmyślne. Ale ja Cię kocham.-powiedział po dłuższej chwili. Spojrzała na niego ,a niedługo potem zalana łzami wtuliła się w dwu-metrowego.
-Ja nie chcę kochać-wydukała po chwili-Nie chcę.Chcę po prostu wiedzieć że umrę i nie żałować. Nie myśleć o tym ,co mnie ominie. Nie myśleć o tym ,że Cię zostawię tu samego i już nigdy nie będę mogła Cię dotknąć.
-Ale mi to nie przeszkadza-powiedział i ponownie wpił się w jej usta-Kocham Cię! Nie umrzesz. To po pierwsze. Głęboko w to wierzę. A po drugie ,no kocham Cię!-powiedział i złapał jej twarz w dłonie zmuszając ją do popatrzenia mu w oczy-I nie pozwolę Ci tak myśleć.
*Miesiąc później*
  Nasz wyjazd do Niemiec się odbył. Polecieliśmy do Monachium ,a przy okazji Majka musiała zostać tam na dwa tygodnie ,bo pogorszył się jej stan. Na szczęście wszystko wróciło do normy ,a lekarze stwierdzili ,że nie jest za późno na przeszczep i takowy może się odbyć ,ale musi być dawca. Jej kolej na przeszczep zaczyna się od 14 października. Od tego dnia będzie miała pierwszeństwo do przeszczepu. Do tego dnia mamy jeszcze ponad tydzień ,a ja postanowiłem zrobić jej niespodziankę.     Siedzieli właśnie na lotnisku w Monachium i czekali na odprawę. Na monitorze górowało mnóstwo kierunków ,a w nich ten do Warszawy. Po chwili ,z głośnika wydobył się głos kobiety. Najpierw po Niemiecku ,potem po Angielsku:
-Pasażerowie lotu AC445 liniami lotniczymi Air Canada do Toronto proszeni są o stawienie się do odprawy-skończyła ,a Matthew wstał i wziął ich walizki.
-Idziemy.
-Przecież jeszcze nie otworzyli naszych bramek.
-Jak to nie? Przecież powiedzieli przed chwilą.
-Do Toronto.
-No. Lecimy do Toronto przecież.Chciałem od Buffalo ,ale przecież to nieobsługiwany kierunek. No właśnie.Lecimy do Toronto i z Toronto do Buffalo! Miesiąc w domu nie byłem.
-Czy Ciebie pogięło?
-No może. Masz wizę? Masz. Ja ją wziąłem? Wziąłem. Twoi rodzice wiedzą? Wiedzą! W czym problem?
-Boże ,z kim ja żyje.-walnęła się otwartą dłonią w czoło.
-Ze mną-pocałował ją w policzek-A teraz chodź. Nie ma ulg! Nawet dla mnie!-powiedział i pokazał dziewczynie bilety ,które wcześniej widział tylko on. Dał jej jeden ,na którym wyraźnie pisało ,,Toronto''. Była zdziwiona.
Z jednej strony była na niego strasznie zła. A z drugiej cieszyła się ,że jej wiza nareszcie się na coś przyda.
Kilka godzin później ,po jednym z najdłuższych lotów w jej życiu byli w Toronto. Przeszli kontrolę paszportową. Gdy wyszli z lotniska , Matthew rozglądał się dookoła. Po chwili kogoś zobaczył i zaczął iść w tamtym kierunku. Na parkingu było mnóstwo ludzi ,więc nie wiedziała do kogo idą.
-Matthew!-usłyszała i spojrzała na osobę ,która to krzyknęła. Była to na oko trzydziestoletnia kobieta. Niesamowicie ładna ,brązowowłosa o ciemnych oczach.-A ty pewnie jesteś Maja.Ja jestem Jennifer. Starsza siostra tego pana. -uśmiechnęła się.
-Miło mi Cię poznać-odwzajemniła gest.
-To jedziemy ,nie?-zapytał Matthew wrzucając walizki do bagażnika.-Po drodze wpadniemy na Niagarę.
-O tak ,koniecznie. Musisz zobaczyć Niagarę. Już kupiłam bilety przez internet. A stamtąd już przecież niedaleko do Buffalo.  A jutro pojedziemy do Nowego Jorku. Za jakieś dwie godzin będziemy na miejscu.
Dokładnie o 14:30 byli na miejscu. Obejrzeli Wodospad ze strony Kanadyjskiej ,przeszli Kontrolę Graniczną i już byli w Buffalo. Odstawili samochód na parkingu i poszli zarejestrować bilety w kasie. Dostali chroniące przed wodą folie. Wypłynęli łodzią i słuchali przewodnika ,jakie to działy się tu rzeczy i różne ciekawostki.
   W domu poznała rodziców Matthew. Byli nią zachwyceni. Pytali o Polskę ,Warszawę ,Kraków ,jej rodziców i brata. Niemalże o wszystko.
Gdy zrobiło się późno i zjedli kolację ,udali się do pokoju Andersona ,a jego rodzice pojechali na jakieś spotkanie.
Miał duże łóżko ,a wszystkie meble były białe. Podobno w takich stylach są urządzone niemalże wszystkie pokoje w Stanach. Usiadła na jego łóżku i wpatrywała się w zdjęcie stojące na szafie ,które przedstawiało jego matkę w szpitalu z nim ,dopiero co urodzonym. Sama marzyła o tym ,żeby kiedyś mieć dziecko. To jedyne co może po sobie zostawić jeśli umrze.
-Już mi się strefy czasowe pomieszały-powiedział-W Polsce już słońce by wstawało. Nawet w Rosji. Niby dobrze płacą ,klub dobry.Ale ja chciałbym grać w Plus Lidze.-usiadł obok niej i ją pocałował. Po chwili były to pocałunki coraz zachłanniejsze. Zaczął ściągać z niej ubrania.

___________

Uu ,na bogato. Także tego no. Jeszcze rozdział ,czy dwa + epilooooooooooog i koooniec. Smutne trochę :< Polubiłam to opowiadanie :<

piątek, 5 września 2014

06.How can you be ready for life?

Koniecznie przeczytaj info w notce ;))
-No chyba sobie ze mnie żartujesz.-odpowiedziała sarkastycznie.-Ja Cię nie znam!
-Wolisz kisić się w domu? Wiem ,że to jest dla Ciebie trudne. Pójdź i się przebadaj! Wiesz jacy są lekarze. Jeden mówi tak ,drugi powie Ci inaczej i uratuje Twoje życie. Nie możesz się teraz poddać ,bo ja sam nie ręczę za Siebie ,gdy odpowiesz mi ,ze nigdzie ze mną nie wyjedziesz. Wiesz gdzie chcę Cię zabrać? Do kliniki. W Niemczech. Tam leczyła się moja mama. Bo szpitale w Ameryce ją wykańczały. Wszędzie mówili to samo ,a w Niemczech uratowali jej życie. Też chorowała na serce i mówili jej to samo co Tobie. Nadal ma problemy ,ale żyje! Rozumiesz? Żyje! Ty też możesz żyć ,więc nie poddawaj się na starcie do cholery!
WTEDY MIAŁEM OCHOTĘ UKRĘCIĆ JEJ GŁOWĘ! Była tak cholernie uparta i przekonywanie jej zajęło mi dość sporo czasu. Cały czas powtarzała ,że przecież to nie ma znaczenia ,że za późno jej to wykryli i to będzie tylko marnowanie pieniędzy. Ale dla mnie nie ma to znaczenia ,nawet ja mogę wydać na nią całą roczną wypłatę siatkarza ,żeby tylko żyła! Ale w końcu udało mi się ją przekonać ,co było chyba cudem!
-Niech Ci będzie-odpowiedziała po kilkunastu minutach zawziętego przekonywania jej przez Amerykanina. Na jej odpowiedź uśmiechnął się triumfalnie.
-No ,na taką odpowiedź liczyłem. Pakuj się. Zabieram Cię w podróż poślubną.
-Nie pozwalaj sobie-zaśmiała się ,a w tym samym momencie otworzyły się drzwi do mieszkania ,w których stali jej rodzice i o czymś zawzięcie dyskutowali ,ale ucichli gdy zobaczyli Matthew'a w ich salonie.-To są moi rodzice właśnie. Będziesz się musiał przed nimi tłumaczyć-wypięła mu język ,na co on wstał i przywitał się z jej rodzicami-To jest Matthew ,poznałam go w Krakowie. Jest siatkarzem ,złamał rękę sierota no i wiecie...-mówiła ,czego Matthew kompletnie nie rozumiał.-Poznajcie ,Matthew!-powiedziała po angielsku.
-Miło nam Cię poznać ,ale co ty robisz w Warszawie?-zapytała matka. W jej rodzinie wszyscy świetnie posługiwali się angielskim ,ze względu na pracę. Ich firma była międzynarodowa ,musieli co chwila załatwiać wszystkie sprawy w tym właśnie języku.
-Ja...chciałem sprawdzić co u Mai. Ale chyba już pójdę ,bo muszę jeszcze załatwić kilka spraw.
-Nie no ,zostań-odpowiedzieli-My już idziemy ,a zaraz wróci brat Mai. Zapewne chciałby Cię poznać. Maja nie mówiła ,że ma takich przyjaciół.
*Dzień później*
    Matthew o wyjeździe do Niemiec gadał jak nakręcony. A ona przecież jeszcze musiała to jakoś powiedzieć swoim rodzicom! Zresztą ,oni wyjeżdżają dzisiaj na tydzień do Londynu ,o czym Majka zupełnie zapomniała. Ale w końcu im powiedziała. O leczeniu ,sercu i wszystkim. Ale nie wspomniała nic o jej poważnym stanie.
Jej brat gdy tylko wrócił od razu znalazł z nim wspólne tematy.Poprzedniego dnia Damian wrócił o 22 z racji projektów ,wiec i tak nie zdążył z nim porozmawiać. Rozmawiali o jego kontuzji ,Mistrzostwach Świata i ogólnie -o siatkówce. Ona w tym czasie siedziała obok nich i piła kawę. Była blada jak ściana ,jej ręce drżały od zimna które opanowało całe jej ciało ,mimo że siedziała w najgrubszej bluzie jaką miała.
-Matthew ,może pójdziemy do kina? Na film z Polskimi napisami? Założymy Ci czapkę ,maskę na głowę i powiemy że masz strasznie zaraźliwą chorobę.-zaśmiała się ,a on spojrzał na nią spod byka.-Próbowałam. Dobra ,wystarczy czapka. Warszawiacy to nieogarnięci ludzie. Nie zauważą. A nie chcę ,żeby latały za Tobą Twoje fanki. A do kina pójdziemy tak czy siak. Bo chcę iść na ,,Jako w piekle ,tak i na Ziemi''.
-Co to?
-Film. Hooorror. Angielski. Nie martw się.
-Ty nigdzie nie idziesz-spojrzał na nią.
-Dlaczego?
-Bo jesteś blada jak ściana i cała drżysz.-położył jej sprawną rękę na czole-I masz gorączkę.
-Tatuśku.
-Ale idź spać ,bo jesteś po prostu chora i nigdzie nie możesz wychodzić.-powiedział i wstał z kanapy ,na której siedział z jej bratem. Stawiała opór ,więc nie miał innego wyboru-Tak grasz?-podszedł do niej i wziął ją na ręce-Nie przyszedł Mahomet do Góry ,więc przyszła góra do Mahometa.
Nie miała siły krzyczeć ,a nie chciała zresztą straszyć sąsiadów ,więc dobrowolnie dała się wynieść.
-Matthew-powiedziała słabym głosem.-Puść mnie.
-No widzisz ,nie masz siły mówić! Spać mi ,ale to już! Damy ci leki na gorączkę ,a jutro pójdziemy do lekarza. Musisz być zdrowa do poniedziałku. Nie wezmę zarazy do samolotu-zaśmiał się i położył ją na łóżku. Okrył ją kołdrą i spojrzał na nią. Miała zamknięte oczy. Po chwili je otworzyła i spojrzała na niego.
-Śpij u nas-powiedziała cały czas patrząc w jego oczy.-Nie zostawiaj mnie samej-gorączka dawała się we znaki.
-Ktoś musi się Tobą zaopiekować ,tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.-uśmiechnął się do niej.
-Dziękuję.
-Za co?
-Za to ,że po prostu tu jesteś i że uratowałeś mi życie-próbowała wstać-Nie musisz tu być.Nie musiałeś przylatywać do Warszawy. Mogłeś po prostu zostać z drużyną lub wrócić do Ameryki. A przyleciałeś tu ,po co?
-Bo nie jestem takim typem człowieka. W sensie ,nie zostawię Cię samej. Uratowałem Twoje życie tylko w połowie. Teraz chce uratować w całości.-powiedział ,a w jej oczach pojawiły się łzy. Nie zwracając na nic uwagi ,położył się obok niej i przytulił. Cała drżała z zimna ,a jednocześnie była strasznie gorąca. Wzięła już leki na gorączkę ,więc teraz powinno być tylko lepiej.
    Został u niej na noc.  Cały czas leżał ,a ona wtulała się w niego miarowo oddychając. Z upływem godzin powracała jej normalna temperatura ciała i przestała drżeć. Praktycznie całą noc nie spał. Tylko patrzył na nią. Na jej twarz ,którą oświetlał księżyc ,wsłuchując się jednocześnie w odgłosy zza okna ,z którego widać było po części oświetlenie miasta.
W tym momencie poczułem ,że gdy ją stracę to moje życie legnie w gruzach. Już zawsze chciałem z nią spać. Wtuloną we mnie. Miarowo oddychającą. Chciałem czuć jej włosy na swoim ramieniu i oddech na szyi. Chciałem po prostu ,żeby była ze mną i nigdy nie odchodziła. Strasznie śpieszyło mi się do Niemiec. Chciałem jak najszybciej doprowadzić ją do pełni zdrowia. Nie ważne czy u mojego boku ,czy kogoś innego. Chciałem ,żeby była zdrowa. Zdrowa i gotowa by żyć.

_____________________
Wiem.
Późno.
Bardzo późno.
Nawaliłam po całej linii.
Czy ktoś to czyta? W ogóle? :> Jeśli ktoś to czyta ,to niech doda komentarz. To tylko chwila ,ale dla mnie to ważne. Będzie większa motywacja ,heeeeeej! :>

Archiwum