środa, 27 sierpnia 2014

05.This was meant for you.

  Spojrzała na osobę stojącą w drzwiach i miała ochotę zatrzasnąć je mu przed twarzą.
-Co ty tu robisz?-zapytała cicho ,zamykając za sobą drzwi i wychodząc z mieszkania.
-Dlaczego uciekłaś nic mi nie mówiąc? Nie martw się ,żadna Twoja przyjaciółka nie wypaplała. Mam swoje wtyki.
-Michał ,ja nie mogę dłużej z Tobą być. Kocham Cię ,ale to nie ma sensu...i przyszłości.
-Dlaczego niby?
-Bo ja...Ja nie mogę. Po prostu. Wyjeżdżam. Z Polski ,rozumiesz? Daleko.
-Ty jesteś moją dziewczyną i zwykłą ćpunką-podniósł ton.
-Słuchaj ,jeszcze raz tak do mnie powiesz a obiecuję ,że zadzwonię po Policje. Nie będziesz mi nic wmawiał ,rozumiesz?-zbliżyła się do niego tak ,aby poczuł jej oddech na sobie-Więc stąd idź.I nigdy więcej nic do mnie nie mów-odsunęła się i zamknęła za sobą drzwi.
  Nawet nie próbował pukać. Nie był przecież jakimś cholernym gangsterem ,żeby nękać ją całe życie. Wiedział ,że i tak z nią porozmawia. Postanowił zakotwiczyć się w Warszawie i czekać na odpowiedni moment. Lekarze nie chcieli mu nic powiedzieć ,a sąsiad dał mu tylko klucze. Wiedział tylko ,że na pewno uciekła do Warszawy. I wiedział ,że ją odzyska.
-Majka ,to co masz nam do powiedzenia o tych lekach?-drążył ojciec.
-No po prostu ,mam astmę i te sprawy.
-,,I te sprawy''? Kochanie ,wiem że te leki nie są tylko na astmę.Powiedz nam co się dzieje!
-No bo ja...-spojrzała na ojca i matkę-Ja jestem chora-w jej oczach pojawiły się łzy.
-Na co?-wyrwała matka.
-Na chorobą niedokrwienną serca. Już dawno. Ale dopiero teraz sama się o tym dowiedziałam ,na przypadkowych badaniach.-mówiła ,a w mieszkaniu zapanowała cisza jak nigdy. Słychać było tylko przejeżdżające kilkanaście pięter niżej samochody i lecący samolot.
-Dlaczego nam nie powiedziałaś?-zapytała po chwili jej mama.
-Bo nie chciałam żebyście na mnie tak patrzyli-uśmiechnęła się-O właśnie tak. Jestem tu ,żyję. Nie ma w tym nic złego.
-A leczenie?
-Rozpocznę wkrótce-skłamała-Nie ma jakiejś ważnej ,wielkiej potrzeby. -nikt już nic nie powiedział ,po prostu podeszli do niej i ją przytulili.-Udusicie mnie!-zaśmiała się.
-Umówimy Cię do lekarza. Do tego naszego lekarza ,u którego leczyłaś się na anemie i wszystko co Ci dolegało. Pamiętasz go?
-No pewnie. Ale ten lekarz chyba nie jest potrzebny... Po prostu leczenie rozpocznę za granicą ,tak mi zaproponowali w Krakowie. A i tak to jest chyba najlepsze wyjście.
*Kilka dni później*
  Majka w każdy ranek budziła się z coraz większym bólem ,który i tak potem dopadał ją w dzień. Po wzięciu leków niby było lepiej ,ale i tak usypiała niespełna kilka godzin później. Potrafiła tak przespać cały dzień. Tak po prostu ,ukrywając swój ból.
Nie wiedziała gdzie ,ale teraz była pewna swojego wyjazdu. Do siostry ciotecznej w Anglii? A może do kuzynki w Hiszpanii ,czy przyjaciółki w Szkocji. Nie miała pojęcia. W sumie ,to ma też wizę turystyczną do Ameryki ważną jeszcze 8 lat. Wyrobiła ją 2 lata temu ,w nadziei ,że wyjedzie do rodziców mamy. Ale nie wyjechała ,bo złamała nogę. A poza tym ,miała przecież Michała ,który i tak by jej na to nie pozwolił.
   Była swego rodzaju jego więźniem.
Tego dnia w domu była sama. Rodzice byli w pracy ,a brat ze szkoły wrócić miał dopiero o 15. Usiadła przed telewizorem i oglądała jakiś nowy serial w telewizji. Nie interesowała się nim za bardzo. Tylko słyszała co mówią aktorzy ,a swój wzrok miała skierowany w kierunku okna balkonowego ,z którego widziała centrum. Ostatnimi laty doszło tu wiele wysokich bloków i wieżowców ,których wcześniej nie widziała.
Kraków to też piękne miasto ,ale nie na jej gust. Wolała zatłoczone miasta ,w których żeby ujrzeć szczyt budynku trzeba naprawdę wysoko podnieść głowę.
Usłyszała dzwonek do drzwi i spojrzała na zegarek. 13:20.
Od zawsze zadawała sobie pytanie : dlaczego tu nie ma domofonów? I dlaczego od miesiąca nie naprawili zabezpieczających drzwi wejściowych do budynku?
  Podeszła do drzwi i spojrzała przez wizjer ,lecz nic nie zobaczyła ,bo wszystko było zamazane. No tak. Trzeba by zrobić tu małe porządki.
Otworzyła drzwi i spojrzała na stojącego w nich chłopaka. Spodziewałaby się tu znowu Michała, czy nawet jakiegoś znajomego. Ale nie jego!
-Cześć...Co tu robisz?-zapytała.
-Jak widzisz, Mistrzostwa się dla mnie skończyły-podniósł lekko rękę ,która wsadzona była w gips.-Śledziłem tego ..Michała?-z trudem wymówił to imię- I się dowiedziałem ,że wyjechałaś. Dlaczego wyjechałaś?
-Może wejdziesz?
-Jeśli mogę-wszedł do środka ,a Maja zamknęła za nim drzwi i udała się do kuchni w celu zrobienie mu i sobie herbaty ,bo właśnie to wybrał z klasycznego pytania : Kawa czy Herbata?-Jesteś strasznie blada. Co z leczeniem?
-Leczeniem? Po co?-postawiła przed nim jego napój.-Żeby tylko stracić czas i pieniądze. Wyjeżdżam ,nie ma leczenia.
-Gdzie?
-Jeszcze nie wiem. Za granicę. Nie chcę sprawiać kłopotów najbliższym. Wezmę mieszkanie na czynsz. I tam spędzę swoje ,,ostatnie chwile''-udawała silną ,lecz miała ochotę się po prostu rozpłakać.
-Za granicę w pojęciu?
-Wielka Brytania ,Ameryka albo Niemcy czy Hiszpania. Chcę zwiedzać.
-Wiem ,że Cię nie znam. No znam ,ale zaledwie od kilku dni ,ale widzę jaka jesteś. I wiem ,że teraz udajesz. Zasługujesz na lepsze życie ,jesteś pewna że nie chcesz tego leczenia? Przeszczepu? Przecież można przeszczepić serce!
-Nie wiem ,nie znam się na tym. Matthew ,ja naprawdę jestem teraz szczęśliwa.
-A powiedziałaś rodzinie?
-Wiedzą.
-Wszystko?
-Nie do końca... Powiedziałam im ,że chcę podjąć leczenie za granicą. Nie wiem ,czemu ci to wszystko mówię.
-Mi możesz powiedzieć wszystko. A ja Ci teraz też coś powiem. Z tego wynika ,że jesteś samolubna. Może rodzina jakby znała prawdę chciałaby mieć Cię przy sobie? Ale skoro tak ,to nie będziesz siedzieć w Polsce. Pakuj się. Lecimy. Razem.

____________
Na wstępie: Eeej ,co że późno ,nie ma że późno!
Chora byłam. Nie dobre środowisko ,nie.
Ale wyzdrowiałam! Praktycznie cały Weekend i Poniedziałek w łóżku-pięknie bardzo.
No ale jest :>
Pozdrawiam :*

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

04.I'll hold your hand when you are feeling mad at me

*Matthew*
  Ta ręka cholernie boli ,a oni mi ją macają!
Zabrali mnie na jakieś prześwietlenie ,a gdy mieli już ten cały skan mojej ręki od środka ,lekarz usiadł naprzeciwko mnie.
-Rękę trzeba operować. Jest tak potwornie złamana ,że przerwa może trwać bardzo długo ,nawet kilka miesięcy. Masz ją złamaną w 4 miejscach ,nie mam pojęcia jak to zrobiłeś. Szczęście w nieszczęściu ,że to lewa.Przyszykujemy Cię do operacji ,trzeba to zrobić jak najszybciej.
,,Wtedy myślałem że to jest najgorszy dzień mojego życia. Kontuzja w czas trwania Mistrzostw Świata i to jeszcze tak długa pauza. Oraz ta potworna operacja i ten ból.Dzisiaj wiem ,że najgorsze było dopiero przede mną''
*Maja*
Dzisiaj postanowiłam pójść z bratem na rozpoczęcie roku. Chodzi do tego samego gimnazjum co ja ,więc chciałam sobie przypomnieć jak to w nim bywało i ile się zmieniło. Założyłam granatową ,luźną sukienkę przepasaną brązowym paskiem w talii oraz czarne szpilki,po czym wyszłam ze swojego pokoju. Brat stał już w garniturze obok wyjścia. Był wyższy ode mnie ,ale na szczęście szpilki dodawały mi jakoś trochę centymetrów.
   Nie byłam przyzwyczajona do takiego ubioru. Zazwyczaj chodziłam w dżinsach i luźnej bluzie.
O Matthew'ie słyszałam tylko tyle co mówili w telewizji podczas meczu. Od razu zszedł do szatni i nic więcej nie powiedzieli. Współczułam mu ,wiedziałam jaki to ból ,a do tego dochodzi jeszcze pauza w grze.
Mama i tata nie mogli oczywiście być na rozpoczęciu ,więc idę sama z Damianen. Zresztą tak było zazwyczaj ,tylko jak Damian był mały chodził z opiekunką ,a ja byłam już w gimnazjum ,więc chodziłam już sama.
Mieli własną firmę ,ale to wiązało się z ciągłym jeżdżeniem i lataniem po Polsce i Europie ,co nie było zbyt fajne. Jej pierwszą najlepszą przyjaciółką była opiekunka ,która opiekowała się nimi do jej 18 roku życia ,bo potem się przeprowadziła. A brat radził sobie sam gdy skończył 14 lat. Spotykał się ze znajomymi ,chodził do galerii lub po prostu siedział w mieszkaniu.
  Rozpoczęcie roku jak rozpoczęcie roku -nudy. Po oficjalnej części wszyscy przeszli do klasy ,gdzie udałam się razem z bratem. Ustałam pod ścianą ,oni zapisywali plan lekcji na następny dzień. Po tym wszystkim zebrali się do wyjścia ,a ja usłyszałam jak ktoś za mną wymawia moje imię.
-Majka! -odwróciłam się i zobaczyłam moją byłą wychowawczynię. Miała ona teraz 42 lata ,była szczupła i miała długie ,brązowe włosy. Praktycznie nic się nie zmieniła od kiedy chodziłam tu do szkoły-Jak miło Cię zobaczyć!
-Nawzajem-odpowiedziałam-Dopiero co wróciłam z Krakowa. A pani nadal uczy WOS'u? Czy tylko Matematyki?
-Zajęłam się tylko matematyką od tego roku. WOS'u uczy nowa nauczycielka. A teraz muszę zmykać na posiedzenie. Mam nadzieję ,że się jeszcze zobaczymy.
-Też mam nadzieję. Do widzenia. -powiedziałam i udaliśmy się w kierunku wyjścia. Do domu mieliśmy kilkanaście minut ,więc postanowiliśmy się przespacerować. Było ciepło ,więc była to tylko przyjemność.
Aż do czasu.
  W pewnym momencie poczułam ,że robi mi się gorąco. Przed oczami zaczęły pojawiać się mroczki* ,a moje nogi zrobiły się jak z waty. Złapałam stojący przy chodniku słup i stałam ,myśląc że zaraz zemdleje.
-Co się dzieje?-zapytał brat-Dzwonię po karetkę.
-Nie ,nie-odparłam i starałam się ustać o własnych nogach ,lecz ciężko mi to wychodziło. W końcu mi się udało-To przemęczenie. Poszłam późno spać.
-Niech będzie ,że Ci wierzę. A teraz chodź ,pojedziemy autobusem.
-Nie ,przecież jesteśmy już tak niedaleko. Dojdę przecież. Już jest dobrze.
  *Kilka minut później*
Było ciężko ,ale o własnych siłach doszłam do mieszkania. Wjechaliśmy windą i nim się obejrzałam siedziałam na kanapie i wypijałam szklankę wody ,którą dał mi brat.
 Wzięłam prysznic ,podczas którego niemalże nie słyszałam nic ,oprócz swojego serca ,które biło w niesamowicie nierównym rytmie. Założyłam krótkie ,czarne ,sportowe spodenki i do tego luźną koszulkę i za dużą bluzę ,którą kupiłam na samotne dni w domu. Wzięłam leki ,które dali mi lekarze i udałam się do brata ,żeby obejrzeć jakiś ciekawy film. Padło na ,,Listy do M.''. Mimo ,że do świąt jeszcze daleko ,zawsze uwielbiałam oglądać ten film.
  Po około pół godziny oglądania filmu ,do domu wrócili rodzice. Poszli się przebrać ,a my kontynuowaliśmy oglądanie filmu.
-Majka!-usłyszałam krzyk mamy-Byłam w Twoim pokoju ,żeby ci tam ogarnąć. Co to jest? Po co Ci te leki?-zapytała ,a ja kompletnie nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Mamo...
-Tomek!-krzyknęła do ojca-Ty się znasz na lekach. Co to jest?-zapytała.
-To?-wziął do ręki i poprawił okulary-To są leki na serce.-odpowiedział i zdziwieni spojrzeli się na mnie. W tym samym momencie ,zadzwonił dzwonek do drzwi.
Podeszłam do nich ,żeby tylko nie odpowiadać na pytania i je otworzyłam.
 Z niedowierzaniem patrzyłam się na osobę stojącą w progu.
__________
*Tak ,jak mdleje to przed oczami pojawiają się ci aktorzy :D
PRZEPRASZAM ,że tak późno. Ale wszystko było takie na szybko robione ,byłam na meczu ( ♥ ) Realu ( ♥ ♥ ) z Fiorentiną. Ale wszystko co dobre szybko się kończy i trzeba wracać do ,,życia'' :D + Doszły problemy z bloggerem dzisiaj:D
Krótki ,wiem ,głupi też wiem. Następny będzie mam nadzieję - better :>>

środa, 6 sierpnia 2014

03.The way you'd play with me like a child

*31 sierpnia*
   Nie zgodziła się na leczenie ,bo wiedziała że i tak umrze ,a chciała jakoś wykorzystać te 5 miesięcy. Dali jej tylko leki ,które mogą spowolnić ten proces ,ale po których będzie ospała i nie będzie miała kontaktu ze światem .Mimo to ,wzięła je.
Postanowiła ,że wróci. Do domu. Do rodziców.
Do tej pory mieszkała z Michałem w bloku w centrum Krakowa. Z pieniędzy ,które przesyłali jej rodzice dało się wyżyć i jeszcze kupić narkotyki i opłacić połowę czynszu za mieszkanie.
Byli po prostu rozpieszczonymi bachorami ,którym nigdy nie brakowało pieniędzy.
  Wróciła do mieszkania ,które było puste. Michał jak zwykle się gdzieś szwendał. W sklepie po drodze kupiła dużą walizkę i mniejszą torbę zgodną z wymogami LOT'u ,które wytłumaczyła jej pani w sklepie. Zaczęła pakować swoje ciuchy i rzeczy . Jeszcze w szpitalu kupiła bilet lotniczy z Krakowa do Warszawy na dzisiaj przed południem.W Warszawie chciała być jak najszybciej. Jest 5 rano ,a ona właśnie wychodzi z mieszkania z torbą z laptopem,bagażem podręcznym ,wydrukowanym biletem i dużym bagażem do nadania. Zamknęła mieszkanie ,w którym zostawiła karteczkę. Napisała na niej ,że klucz zostawi u jego przyjaciela z niższego piętra oraz ,żeby jej po prostu nie szukał.
Chce zacząć życie na nowo. Bez Michała ,mimo że go kocha.
Zamówiła taksówkę i pół godziny później była już na lotnisku. Miała 4 godziny do lotu ,więc po prostu siedziała i czekała na otworzenie bramek.
   Matthew nie mógł przestać o niej myśleć. Wiedział ,że dzisiaj wychodzi ze szpitala. Chciał do niej iść,ale nie mógł. Rano miał trening ,potem ustawianie taktyki . Pierwszy mecz mają o 16:30.Wczoraj Polska wygrała z Serbią tracąc tylko jednego seta.
Wstali o 10 ,ubrali się i zjedli zlecone przez drużynowego dietetyka śniadanie ,odpoczęli i poszli na trening ,podczas gdy sztab szkoleniowy obmyślał ostateczną taktykę.
Nie wiedział ,że w tym samym momencie Majka jest już w Warszawie.
  Wyszła z lotniska Chopina i taksówką udała się w kierunku Centrum ,gdzie w jednym z osiedli mieszkaniowych było mieszkanie jej ,rodziców i jej młodszego brata ,który chodzi do 2 gimnazjum. Żadne z nich nie wiedziało nic o narkotykach. Myśleli tylko ,że pracuje. Pracowała w galerii ,w H&M. Jej rodzina wiedziała o Michale ,o tej niby wielkiej miłości.
Kod do wejścia,numer mieszkania znała od zawsze. W końcu miliony razy wychodziła i wchodziła.
 Ale Warszawa się zmieniła.4 lata temu się przeprowadziła ,a Liceum skończyła tam. Chciała iść na Anglistykę ,lecz nie poszła ,bo przecież wolała ,,wolność''.
Weszła do windy i przycisnęła przycisk z trzynastką. Po chwili była już na tym piętrze i udała sie do mieszkania numer 25. Przycisnęła dzwonek ,a po chwili drzwi otworzył jej Damian ,jej brat. Otworzył tylko szeroko buzię ze zdziwienia i krzyknął
-Majka!-rzucił się na nią-Co ty tu robisz siostra? Właź!
-Jej ,Damian .Też się cieszę- zaśmiała się. -Są rodzice?
-Wracają za jakieś pół godziny ,a ja miałem iść kupić jakiś krawat na jutro. Bo rozpoczęcie roku.
-To ja z Tobą pójdę. Tylko się ogarnę ,dobra? I poczekamy na rodziców.
-Dobra ,wiesz gdzie twój pokój. Nie ruszali go od Twojego wyjazdu. Wszystko jest tak jak było.
-To fajnie-odpowiedziała i otworzyła drzwi do swojego pokoju. Białe meble ,o które tyle walczyła ,duże metalowe białe łóżko. Nic się tu nie zmieniło ,tak jak powiedział jej brat. Położyła laptopa na biurko ,a walizkę zostawiła na podłodze a bagaż podręczny z dokumentami i najważniejszymi rzeczami położyła na łóżku. Zrobiło się chłodno ,więc założyła długie ,dżinsowe spodnie i bordową bluzę. Usłyszała otwieranie drzwi wejściowych. Wyszła z pokoju i w salonie zobaczyła swoich rodziców.
-Maja!-pierwsza zauważyła ją mama ,a chwilę po niej tata. Razem rzucili się po to ,żeby przytulić swoją córkę. -Co ty tu robisz?
-Ale mogę wrócić przecież-pokazała ręką na walizki-Jestem jeszcze spakowana-zaśmiała się.
-Absolutnie!
-Wracam tu na stałe-powiedziała i miała łzy w oczach ,bo wiedziała że w jej przypadku to nie za długo.
-To świetnie! A gdzie masz Michała-zapytała jej mama-Pokłóciliście się?-zapytała widząc łzy w jej oczach.
-Z Michałem to ...koniec. Głównie dlatego tu wróciłam. Ale to nic ważnego ,zaczynam życie na nowo. A teraz idę z bratem do którejś galerii . Po staremu.
-Najpierw do Złotych Tarasów!-wtrącił młodszy.
-Tak ,będziemy kupować krawat-zaśmiała się.
-To idźcie. Pewnie pozapominałaś jak to wszystko wygląda. Lećcie ja z tatą musimy pozałatwiać jeszcze sprawy w firmie i jechać na Mokotów.
  Ich wyjście skończyło się setkami zdjęć ,kupieniem zwykłego czarnego krawata.
Damian był wysoki. W wieku prawie 15 lat miał ponad 180 cm. Trenował piłkę nożną i siatkówkę i już wie ,że idealnym dla niego liceum będzie Liceum im. Mistrzostwa Sportowego. Tylko nie wiedział co wybrać. Piłkę nożną czy siatkówkę.
Wrócili o 16:30 i od razu włączyli TV ,żeby obejrzeć mecz Amerykanów.
Siedzieli sami w domu i oglądali. Na parkiecie od pierwszych minut był Matthew. Pierwszy set dla Amerykanów ,drugi też. Ale 3 był dla Belgów. Matthew szykował się do serwisu rozpoczynającego 4 set ,wykonał go i wrócił na swoją pozycję. Belgowie obronili tą piłkę i chcąc zdobyć punkt ,,przywalili'' jak najmocniej potrafili. Ofiarą tego był Matthew.
  Na jego twarzy widać było grymas bólu i trzymał się za lewą rękę. Sztab medyczny od razu do niego podbiegł ,a z ust komentatora wydobyło się:
-Ooo ,niedobrze. To wygląda na skręcenie lub złamanie. To może popsuć jego start w Mistrzostwach. Czyżby powrót do Ameryki i dłuższy urlop?

_____________
Krótki ,ale jakoś nie ogarniam niczego.
Następny dłuższy ,obiecuje :<

Archiwum